ZAMYŚLENIA NA IV NIEDZIELĘ ZWYKŁĄ

niedziela, 29-01-2017


Bardzo pragniemy tego, by Bóg widział nasz ból. Mamy manię informowania wszystkich dokoła o naszym nieszczęściu. Odpowiedzialność za zło widzimy w innych, kreując się na ofiary losu, wymagające szczególnego uszanowania. Jezus, widząc tłumy, dostrzegał to wszystko, choć tłumy były zapewne zaskocz...

Bardzo pragniemy tego, by Bóg widział nasz ból. Mamy manię informowania wszystkich dokoła o naszym nieszczęściu. Odpowiedzialność za zło widzimy w innych, kreując się na ofiary losu, wymagające szczególnego uszanowania. Jezus, widząc tłumy, dostrzegał to wszystko, choć tłumy były zapewne zaskoczone tym, czego jeszcze się dopatrzył Jezus - szczęścia w nieszczęściu.Do Jezusa przybyli ludzie, którzy mieli już serdecznie dość wszystkiego i nigdzie nie czuli się dobrze - smutni, płaczący, biedni, skrzywdzeni. Zapewne stojąc przed Mesjaszem, chcieli mu obwieścić, że oto składają dymisję z istnienia. On jeden jednak spojrzał nie tylko na ich biedę egzystencjalną, ale i na to, co pod nią się ukrywa. To było zaskoczenie: błogosławieństwo opakowane łzawym całunem. Gdyby nie grzech, szczęście nie musiałoby ukrywać się pod tą zasłoną smutku, ale każdy z nas jest bardziej sprawcą niż ofiarą.Błogosławieństwa są skróconą wersją zadania, które postawił Jezus przed nami: odkryj w swym nieszczęściu najgłębszą radość dzięki Mnie! Smutni mogą odnaleźć autentyczne pocieszenie, jeśli zamiast uciekać przed przykrościami, przyjmą je i pobłogosławią Boga za to, co otrzymali od życia. To nie rzeczy są przyjemne lub przykre, to my je takimi czynimy, błogosławiąc za nie Boga lub przeklinając. Złoczyńca z krzyża, wisząc obok Jezusa, na pewno cierpiał, ale gdy zwrócił się do Jezusa, w tym samym dniu zakosztował radości raju.

Korzystanie z niniejszej witryny oznacza zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Zmiany warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do plików cookies można dokonać w każdym czasie. Polityka Prywatności    Informacje o cookies

ROZUMIEM